....Mimo wszystko.
Niestety, nie jest to zbyt rozsądne. Nie wiem, jak to się stało, że nagle z bycia osobą numer 3, awansowałam. Nie bardzo interesował mnie sam proces. Cieszyłam się efektem. Później dowiedziałam się, jak to się stało - osoba stojąca wyżej ode mnie nagle przestała się odzywać. A ja byłam pod ręką.
A teraz boleśnie spadłam z powrotem na swoje miejsce. Bo osobie stojącej wyżej się odwidziało, znów zaczęła się odzywać, bez jakichkolwiek wyjaśnień. I została przyjęta, tak jak przyszła. A ja? Zostałam odłożona na półkę. I siedzę na tej półce i się uśmiecham. I czasem z niej spadam, żeby trzeba było mnie podnieść. Żebym nie została całkiem zapomniana. Czy mam inne wyjście? Nie sądzę. Przecież nie powiem wprost o co mi chodzi, bo wyjdę na egoistkę. Jak mogłabym nie cieszyć się z tego, że dwie osoby, które lubię, znów zaczęły się do siebie odzywać. Więc się cieszę i się uśmiecham i jestem miła. Ale czuję ból, bo popełniłam błąd. Uwierzyłam, że może być inaczej niż było przez całe moje życie. Najwyraźniej nie może. Najwyraźniej bycie osobą numer 3 jest mi przypisane od zawsze i na zawsze, w każdej relacji w jakiej się znajdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz