niedziela, 21 lipca 2013

341. To zbyt wiele

Nie wiem, dokąd zmierza moje życie i nie wiem, jak mam nim pokierować. Nie wiem, którą ścieżkę wybrać. (O ile wybór będzie; jak na razie jest). Nie wiem, czy podążać za głupim, niespełnialnym marzeniem i skazywać się na wieczną frustrację, ryzykując jednocześnie utratę czegoś naprawdę ważnego i cennego. Nie wiem, czy podążać za innym, bardziej spełnialnym, ale potencjalnie niebezpiecznym w skutkach marzeniem, ryzykując jednocześnie utknięcie na całe życie w jakiejś dziwnej pracy. Może lepiej zadowolić się tym co mam, zaakceptować sytuację i popłynąć z prądem wydarzeń. Każda decyzja niesie za sobą negatywne skutki i utratę czegoś.
Chciałabym móc spojrzeć na życie realistycznie. Wiedzieć, jakie mam możliwości. Tymczasem albo uważam siebie za niezniszczalną, albo widzę tylko swoje wady. Nie wiem, kto z ludzi, z którymi rozmawiam, ma rację. Wszystko jest zbyt skomplikowane. Podejmowanie decyzji to zbyt wiele. Chciałabym zobaczyć możliwości. Chciałabym wiedzieć, co stanie się, gdy podejmę jedną decyzję lub drugą. Rozumieć konsekwencje wyboru. Albo po prostu mieć już cały proces decyzyjny za sobą.
Chciałabym wiedzieć, czego naprawdę chcę. I jaka część moich pragnień wynika z mojego rdzenia, a jaka część związana jest z głupią chęcią udowodnienia czegoś.
Muszę pomyśleć. Muszę się zastanowić. Spisać wszystkie prawdopodobne konsekwencje. Ale i tak mam nadzieję, że decyzja podejmie się sama.

niedziela, 14 lipca 2013

340. Jedno jest pocieszające

To nie ja jestem tą osobą, która to wszystko zniszczyła.
Moja jedyna zbrodnia to zbytnia naiwność. Naiwność, która spowodowała, że uwierzyłam w to wszystko. Powrót do rzeczywistości okazał się bolesny, niezwykle bolesny.
Nawet już nie oczekuję tej czerwonej ikonki oznaczającej nową wiadomość. No dobra, kogo ja chcę oszukać. Oczekuję. Bardzo oczekuję. Oczekuję, że znów będzie jaki przez te dwa (?) miesiące.
Zamierzam ostatecznie pożegnać się nadzieją na ratowanie czegokolwiek. Wyjadę bez słowa, nie będę korzystać z komputera i zobaczymy, co się stanie. W zasadzie to wiem, nie stanie się nic. Nic nie mówiąc, wrócę do swojego normalnego życia.
Już raz tak było. Już raz straciłam tę znajomość, tylko że wówczas z mojej winy. Ale później ją odzyskałam. I było dobrze jak nigdy.
Przeżyłam to pierwszy raz, mogę przeżyć drugi.

piątek, 12 lipca 2013

339. Szpiegujmy się tak dalej

Czytajmy swoje odpowiedzi na asku, szukajmy się w internecie. Przecież to lepsze, niż szczera rozmowa.
Wiem, że to w większości moja wina. Bo przez kilka lat byłam emocjonalnie jedenastolatkiem, bo byłam zapatrzona w siebie i przejmowałam się tylko swoimi problemami. A teraz chyba zbyt późno, by cokolwiek naprawić.
Próbuję. Nie powiesz mi, że nie. Próbuję w każdy dostępny mi sposób. Ludzie, przecież ja nawet książkę o rozwoju czytałam. Żeby rozumieć. Bo to mój sposób na problemy - podchodzić do wszystkiego z naukowego punktu widzenia, działaś dopiero po przeczytaniu tysiąca książek psychologicznych.
Praktycznie jesteś dla mnie kimś nieznajomym. Nie wiem, czym się interesujesz, nie wiem co robisz w wolnych chwilach. I mam świadomość, że to z mojej winy. Nie wiem, o czym wolno z tobą rozmawiać, a o czym nie. Nie wiem, o czym już wiesz i nie wiem, o czym nie wiesz. Wiem, że nie masz już sześćdziesięciu ośmiu centymetrów. Ale chyba zawsze będę widziała cię przez taki pryzmat.
Tyle bym ci chciała mówić i o tyle pytać. Ale nie wiem, jak naprawić to wszystko. W tych mądrych książkach jeszcze tego nie wyczytałam.
Więc szpiegujmy się tak dalej. I myślmy, że jesteśmy o krok z przodu.
I nic się nie zmieni.

wtorek, 2 lipca 2013

336. Łatwo uwierzyć w szczęście

....Mimo wszystko.
Niestety, nie jest to zbyt rozsądne. Nie wiem, jak to się stało, że nagle z bycia osobą numer 3, awansowałam. Nie bardzo interesował mnie sam proces. Cieszyłam się efektem. Później dowiedziałam się, jak to się stało - osoba stojąca wyżej ode mnie nagle przestała się odzywać. A ja byłam pod ręką.
A teraz boleśnie spadłam z powrotem na swoje miejsce. Bo osobie stojącej wyżej się odwidziało, znów zaczęła się odzywać, bez jakichkolwiek wyjaśnień. I została przyjęta, tak jak przyszła. A ja? Zostałam odłożona na półkę. I siedzę na tej półce i się uśmiecham. I czasem z niej spadam, żeby trzeba było mnie podnieść. Żebym nie została całkiem zapomniana. Czy mam inne wyjście? Nie sądzę. Przecież nie powiem wprost o co mi chodzi, bo wyjdę na egoistkę. Jak mogłabym nie cieszyć się z tego, że dwie osoby, które lubię, znów zaczęły się do siebie odzywać. Więc się cieszę i się uśmiecham i jestem miła. Ale czuję ból, bo popełniłam błąd. Uwierzyłam, że może być inaczej niż było przez całe moje życie. Najwyraźniej nie może. Najwyraźniej bycie osobą numer 3 jest mi przypisane od zawsze i na zawsze, w każdej relacji w jakiej się znajdę.