wtorek, 10 czerwca 2014

378.

Jeśli ty jesteś spaloną ziemią, ja będę ciepłym deszczem.

Chciałam być Twoim ciepłym deszczem.
Chciałam stać przy Tobie w każdej sytuacji, niezależnie od wszystkiego. Razem zwalczać ten zły, zimny świat. Chciałam być Twoim wszystkim, chciałam dać Ci wszystko.
Mogliśmy uciec razem od świata, zamieszkać w jakiejś nędznej kubańskiej lub indonezyjskiej wiosce. Sprzedawać owoce na straganie. Nie mieć nic, poza sobą nawzajem. Nie potrzebowałabym nic więcej. Ale Ty to odrzuciłeś.
Gdybyś pozwolił mi zrozumieć w inny sposób, mogłabym zaakceptować wszystko. Wszystko, poza tym, co zrobiłeś. Chyba sam dostrzegasz, jak wiele znosiłam. Trochę to przykre, że większość z tego była po prostu zabawą moją psychiką, chęcią zobaczenia, co się stanie. Nie martw się, nie obwiniam Cię. Widzisz, nawet po tym wszystkim staram się nie wywoływać w Tobie poczucia winy... Po części dlatego, że nie sądzę, abyś był do odczuwania czegoś takiego zdolny. Przecież wiem, że nie żałujesz tego, co robiłeś, a jedynie tego, że nie byłeś wystarczająco ostrożny. No i może niezbyt udanego wyboru zabawki. Trochę mnie to rozczarowało, mogłeś przecież wybrać coś lepszego. Aczkolwiek wiem, dlaczego akurat na to padł twój wybór. Wystarczająco słaba; łatwa rozrywka.
Nie bądź oburzony moimi słowami. Już nie musisz przede mną udawać. Rozumiem Cię. (Chociaż gdy słyszę Twój głos i gdy widzę Twój uśmiech mam wrażenie, że mogę się mylić. Na tym polega Twoja siła. Ale wystarczy, że sobie poprzypominam różne sytuacje, znów jestem pewna, że mam rację.) I wiem, że nie będzie drugiej osoby, która Cię zrozumie. To sprawia mi pewien rodzaj satysfakcji, ale sprawia także, że nie chcę Cię pozbawiać tego zrozumienia.
Z tego wszystkiego, co mogłeś mieć, pozostało Ci tylko jedno, zrozumienie właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz